poniedziałek, 13 maja 2019

Wieczorem

Papierów nie posegregowałam, bo zabrakło czasu.
W drodze z pracy, przygnębiona wstrętną aurą zatelefonowałam do mojej Ulubionej Sąsiadki. Okazało się, że i ona nie tryskała dziś radością życia, więc uznałyśmy, że trzeba przedsięwziąć środki zaradcze. A najlepszą radą na takie pogodowe melancholie jest spotkać się i pogadać. Zaprosiłam więc koleżankę na wieczorne ploteczki.
Nasmażyłam racuchów dla mojego gościa, syna i siebie, kupiłam garstkę "odchudzających" ciasteczek (jakieś owsiane czy coś podobnie dietetycznego) i na wspólnym oglądaniu głośnego ostanio filmu "Tylko nie mów nikomu" o pedofilii w kościele zapomniałyśmy o chłodzie, chmurach i chandrze.
Dokument braci Sekielskich jest interesujący, ale nie skończyłyśmy go oglądać, zostawiłyśmy sobie ciąg dalszy na następne spotkanie.
Po wyjściu Sąsiadki postanowiłam odezwać się do siostrzenicy Jolki Z., tej niedawno zmarłej. Wahałam się mocno, obawiałam się być wścibska i nietaktowna, ale nie dawało mi to spokoju. Może Jolka nie targnęłaby się na swoje życie, gdyby ktoś w odpowiednim momencie się nią zainteresował?
Siostrzenica, młoda studentka, którą pamiętam jeszcze jako rezolutną siedmiolatkę, szczerze mi podziękowała za pamięć, zwierzyła się ze smutku, opowiedziała, że z Jolką już od dłuższego czasu działo się coś złego, ale uparcie twierdziła, że sobie radzi. Nie są jeszcze znane wyniki sekcji zwłok, więc domysły na temat samobójstwa pozostają wciąż domysłami.
Myślę, jak bardzo bywamy zapatrzeni w siebie i egoistyczni, jak bardzo obchodzi nas, co inni na nasz temat pomyślą, jak zareagują. A może nie warto "rozkminiać", czy będę nahalna, wścibska, ale iść za głosem serca, śmielej wychodzić naprzeciw innym. Ile lat straciłam na "czajenie się", jak to w moim regionie jest określane. A najlepsze i najmądrzejsze są działania najprostsze, szczere i uczciwe.
Nie najwłaściwsze to słowo, ale cieszę się, że odważyłam się na tę rozmowę z Olą (imię zmienione) i że na coś mogłam się przydać. Na koniec napisałam to, co czułam: że nie chcę być nietaktowną, wścibską babą, ale jeśli tylko chce, niech śmiało do mnie pisze, dzwoni, odzywa się. Pomogę jak potrafię i zawsze wysłucham.

2 komentarze:

  1. Niestety depresja, bo być może właśnie to mogło pchnąć Twoją znajomą do tak tragicznego czynu, jest prawie zawsze skrywana pod maską "wszystko ok". Kiedyś widziałam kolaż zdjęć znanych osób, które targnęły się na swoje życie - zdjęcia radosnych, uśmiechniętych ludzi sukcesu z podpisem: "Tak wygląda depresja"... Schowana za uśmiechem dla świata zewnętrznego.
    Dlatego trudno jest się nam z tym pogodzić, obwiniamy siebie, że nie widzieliśmy, nie dostrzegliśmy, nie byliśmy czujni. A tak naprawdę takie osoby robią dosłownie WSZYSTKO, aby się nie zdradzić przed otoczeniem, nawet tym najbliższym.
    Współczuję bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  2. W depresji nie byłam, ale zdarzały mi się tak paskudne zniżki nastroju, że niektórzy dawali mi do zrozumienia, że za wiele marudzę, że mają tego dość, że niekoniecznie chcą uczestniczyć w moich problemach. To spowodowało, że wobec niektórych zamknęłam się w sobie. Na szczęście potrafiłam sobie poradzić. W depresji to nie jest takie proste. Domyślam się, że ogarnięty nią człowiek nie wierzy w możliwość uzyskania wsparcia, zrozumeinia, nie chce nikomu zawracać głowy. Z rozmowy z Olą wiem, że Jolka dawała pewne sygnały, ale może zbyt mało wyraźne.
    Zastanawia mnie, jak znaleźć równowagę między empatią, wrażliwością na innych, a dbaniem o siebie, bo pisałam niedawno, że ciągłe skargi innej koleżanki szczerze mnie kiedyś wyczerpały.

    OdpowiedzUsuń