sobota, 25 maja 2019

Kloszardki :)

Skoro już przytaczam anegdotki z pracy, przytoczę jeszcze jedną.
Żeby już całkiem przegnać ostatnią chandrę, kupiłam sobie na drugie śniadanie ciasto marmurkowo-biszkoptowe. Jakoś tak się nazywało, niedrogie było i smaczne.
Smakowało też koleżance, którą poczęstowałam przy wspólnym posiłku. Zapytała mnie później o nazwę, której oczywiście nie pamiętałam. X. jednak chciała wiedzieć, by móc sobie kupić, więc spytała, czy nie mam przypadkiem etykietki.
- No, nie mam. Wyrzuciłam do kosza - odparłam.
- Martuś, to ja pójdę zobaczyć.
- To ja już sama sprawdzę - zaofiarowałam się.
- A, to chodźmy razem.
Weszłyśmy do tzw. "socjalnego" pomieszczenia, gdzie jadamy, i zanurkowałyśmy dłońmi w koszu na śmieci.
Nagle otworzyły się drzwi pokoju.
- Dziewczyny! Ja rozumiem, że podwyżek nie ma ani premii, że wszystko drożeje, ale aż tak to już nie musicie! Chodźcie do mnie, u mnie też bieda, ale jeszcze mam się czym podzielić! - usłyszałyśmy koleżankę z innego działu.
Uśmiałyśmy się jak te norki* z niegdysiejszego powiedzonka.



*Za czasów mojej młodości mawiano: "Obśmiałam się jak norka".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz