czwartek, 30 maja 2019

Popisałki

Pogoda majowa nie rozpieszcza, ale czy jeszcze robi to na mnie wrażenie? Chyba już nie. Czuję się w miarę dobrze, jestem dziś stabilna emocjonalnie, a fizycznie nic mi specjalnie nie dokucza, choć dyskomfort jest stale obecny w moim życiu. Ale furda dyskomfort, do tego można przywyknąć.
Moja kociczka, Wibo jest coraz szersza i grubsza. Nielitościwie kpimy z niej z synem i nazywamy beczkowozem. Zrobiła się nad wyraz przymilna i chętna do głaskania, przytulania, trzymania na kolanach. Niecierpliwie wyglądam rozwiązania, bo doprawdy, o mało nie pęknie :)
W drodze do pracy natknęłam się dziś na "wystawkę" zjawisko znane z niemieckich ulic zawędrowało i do nas. Ktoś pozbył się starych mebli i pozwolił zabierać przechodniom, co im się podoba. Capnęłam rano niski stoliczek, w sam raz do picia przy nim kawy przed domem. Nie miałam ochoty taszczyć go do pracy, a potem z powrotem, więc zaczepiłam dwie kobiety z ulicy, najwyraźniej tubylcze, z prośbą o przetrzymanie mebla na swoim podwórku, dopóki nie będę wracać z pracy. Zgodziła się jednak z nich informując, że jej brama to taka z napisem: "Uwaga, pies!". Gdy zapytałam, czy bestia mnie nie zje, odparła: "nie, bo go nie ma", co mnie rozbawiło. Tak jak mi obiecano, stolik czekał na podwórku, gdy szłam do domu. Już stoi przed oknem. Z przodu naszego domu dach jest sporo wysunięty do przodu, co nieźle chroni przed deszczem. Będę mogła nawet w czasie opadów delektować się przebywaniem na dworze - uwielbiam!
Koniec roku szkolnego nadchodzi wielkimi krokami. Świadectwo syna nie będzie niestety rewelacyjne, chociaż bez problemu zda do ósmej klasy. Zarzeka się, że w przyszłym roku przyłoży się do nauki, bo podobno teraz na wynikach mu nie zależy. Wrrrr! Mszczą się być może teorie matki, że nie o oceny w życiu chodzi, ale o zaangażowanie i włożoną pracę. Zaangażowania wszelako nie odnotowałam... Niestety, dostrzegam w tym swoją odpowiedzialność. Byłam tego roku często zmęczona, zniechęcona, mało skoncentrowana. Nie zamierzam szukać łatwych usprawieliwień, ale oboje mieliśmy trudny rok.
Przed nami wakacje, na które nie mam zbytnio pomysłu. Gdybym mogła spędzić je tak jak chcę, leżałabym całymi dniami na leżaku, gapiła się w niebo i spała, ile tylko można. Koiła nerwy i zmysły błogim nicnierobieniem. Byłoby to całkie realne, gdyby wysłać gdzies Młodego na wakacje. Ale po pierwsze finanse raczej skromne, a po drugie, Młody wyraźnie przejawia cechy domatora, wzbraniał się nawet przed szkolną wycieczką (do której nie doszło z powodu strajku nauczycieli). Będziemy pewnie doraźnie szukać sobie rozrywek. Chcę choć od czasu do czasu pobyć z nim dłużej i bliżej, bo trochę się od siebie oddaliliśmy. Trzeba szukać okazji do wspólnego przebywania ze sobą, a nie tylko obok siebie.

2 komentarze:

  1. Pojedźcie razem autostopem nad morze. Taka podróż za jeden uśmiech :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo fajny pomysł, ale trochę jednak miałabym obaw. Uparcie wierzę, że "ludzi dobrej woli jest więcej", lecz nigdy nie wiadomo, kiedy trafi się egzemplarz z tej niechlubnej mniejszości.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń