czwartek, 9 maja 2019

Jolka

Ech... Nic mądrego nie mam dzisiaj do powiedzenia. Jestem pod lekkim wpływem alkoholu, bo odwiedziłam wieczorem koleżankę, sąsiadkę z ostatniego miejsca zamieszkania, a ta uraczyła mnie grzańcem galicyjskim - pysznym.
Ten grzaniec z lekka mnie "rozebrał". Dopiero teraz chyba wychodzą ze mnie emocje nagromadzone przez niemal tydzień. Bo tydzień temu, w piątek, zmarła Jolka, a dziś dopiero pożegnaliśmy ją na cmentarzu. Czekano pewnie na siostrę z zagranicy.
A ta siostra tak podobna... Jakbym Jolkę żywą zobaczyła.
Rozmawiałam dzisiaj ze wspólną koleżanką, która Jolkę znała od lat, znacznie dłużej niż ja. Żadna z nas nie wypowiedziała głośno swoich obaw i podejrzeń, ale jasne było, że obie znałyśmy skłonności Jolki do autodestrukcji, jej różne "bóle istnienia". Jolka była niespokojnym duchem... poszukującym, pytającym, wątpiącym...
Tak żałuję,  że nie dane mi było z nią porozmawiać w ostatnich dniach. Zawsze mówiła, że lubi ze mną rozmawiać, zawsze po drodze nam było z naszymi filozoficznymi rozważaniami. Nie zamierzam popadać w samozadowolenie, przechwalać się, ale mam to i owo poukładane w głowie i kilka razy w życiu udało mi się wpłynąć na innych. Może akurat jeszcze by się ten jeden raz udało? Samo to, że można się wygadać od serca, zwierzyć się z osobistych myśli, to już wielka ulga, czasem zmiana perspektywy. Wiem, że Jolka ceniła nasze rozmowy, ja też je zresztą lubiłam.
Jakoś lżej byłoby z pewnością, że śmierć nastąpiła na skutek nieszczęśliwego zbiegu okoliczności, wypadku, choroby... W ogóle niełatwo pogodzić się z odejśiem młodej, zdrowej, zdawało się, osoby, ale jednak zmieniłoby to postać rzeczy.
Żegnaj, Jolko, ty narwańcu. Nigdy nie zapomnę Twojego charakterystycznego śmiechu i głosu.

2 komentarze:

  1. Kiedy ktoś postanowi sam odejść, nikt nie ma na to wpływu. NIKT. Jestem pewna, że twoja koleżanka miała depresję i kilka jeszcze innych problemów. Nie każdy uniesie, nie każdy chce. A decyzja by z tym walczyć, musi wyjść ze środka tej osoby. Nie łudź się, nie mamy wpływu na innych ludzi. Każdy podejmuje decyzje sam. Jestem pewna, że tam dokąd poszła, przyjęto ją z miłością i serdecznością. Tak po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z rozmowy o niej wiem, że była w kiepskim stanie, powtarzała, że nic jej już w życiu nie czeka. Kurczę!
      Nie jest wcale pewne, że mogłabym jej pomóc, nie jestem aż tak zadufana w sobie, ale tak żałuję, że nie miałam szansy.
      Tak, mam nadzieję, że gdzieś TAM jest jej dobrze.

      Usuń