niedziela, 13 października 2024

Niedzielnie

Czekałam na powrót syna, aż tu nagle zawiadomił mnie, że on wraca dopiero jutro, ponieważ jest to dzień wolny od nauki - Święto Edukacji Narodowej. Szkoda, bo jakoś raźniej z nim, nawet gdy siedzi w swoim pokoju. No, cóż... przeżyję.

Zgodnie z tym, co napisałam wczoraj, zmobilizowałam się dziś do wyjścia z domu. Wybrałam się na rowerową przejażdżkę, w czasie której odwiedziłam Rodziców na cmentarzu, a potem nazbierałam orzechów na przedmieściach. Czeka mnie łuskanie - terapia zajęciowa w sam raz na te jesienne długie wieczory.

Obejrzałam na raty - wczoraj i dziś stary western "Pojedynek w słońcu" z przesławnym Gregory Peckiem. Film ten pamiętam z dzieciństwa i zapragnęłam odświeżyć go sobie w pamięci.
Wrażenia zgoła inne niż ponad trzydzieści lat temu. Irytująca bohaterka i paskudny typ grany przez "boskiego" Gregory'ego. Może mam jakiś deficyt hormonów, libido i nie wiem, czego jeszcze, ale całe to bajanie o targających ludźmi namiętnościach słabo do mnie przemawia. "Pojedynek" jest pełen stereotypów o kobiecie, mężczyźnie i miłości - woda na młyn feministek. Aczkolwiek oglądało się go z zainteresowaniem.
Dziś, skoro syn wzgardził rodzinnym gniazdem, wypełnię samotność kolejnym filmem - "Wielkim małym człowiekiem", bo oglądałam go po tak zwanych łebkach wiele lat temu. Właściwie wcale nie oglądałam, leciał sobie w telewizji, a ja przypadkiem byłam w pobliżu i kilka razy zerknęłam na ekran telewizora.
Cieszę się, że mam spore zaległości kinowe, bo nadrabianie to też niezła rozrywka. Jak zwykle "nie ma tego złego...".

W domu jest ciepło, rozpaliłam w piecu, na kuchence gotuje się zupa pomidorowa na jutro.

Czego więcej chcieć?

A jutro do pracy po dwóch tygodniach laby. Szczerze? Wcale mi się nie chce, już wolę te swoje samotne wieczory, za to czas do wyłącznej dyspozycji. Ech, wolności!

2 komentarze:

  1. Do mnie też nie przemawiają filmy o "milości", w których namiętność rzuca bohaterami jak szmacianymi lalkami. Cóż, bardziej do mnie pasuje reumatyzm niż romantyzm. Lubię stare filmy i często do nich wracam. Ostatnio, po raz nie wiem który, oglądałam "Lot nad kukulczym gniazdem"
    Zazdroszczę Ci jazdy na rowerze, bo ja już nie mogę jeździć, a bardzo lubiłam. Teraz mam spacery. Wyprowadzam się na nie bez względu na pogodę. A jak mi nastrój siada, to wkładam buty i idę wietrzyć głowę. I zawsze wracam szczęśliwsza.
    Pozdrawiam 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie możesz już korzystać z tej rowerowej frajdy. Ja uwielbiam!
      Ruch dobrze robi 'na głowę", wszelkie spacery także. Bywało jednak i tak w moim życiu, że nie pomagało nic, po prostu musiał zadziałać czas.

      Usuń