Nie uważałam się nigdy za uzależnioną od Internetu, choć jest w moim życiu tak samo obecny, jak kiedyś dla wielu z nas był telewizor. Wielu oglądało telewizję w dużych ilościach, ale nie miało z tym specjalnego emocjonalnego problemu. Była, to była, nie - to nie. Tak traktuję internet... a może mi się zdawało, że tylko tak?
Na pewno ograniczaniu sobie internetu, a zwłaszcza Facebooka, na którym oczywiście mam konto, nie sprzyja fakt, że obecnie wyposażone w internet są telefony komórkowe. Do komputera trzeba podejść, włączyć, kliknąć, zasiąść przed monitorem - i ja lubiłam zasiąść raz, a porządnie. Natomiast telefon stale jest gdzieś w zasięgu ręki i gdy mam więcej wolnego czasu - lub przeciwnie, szukam pretekstu, by odwlec jakąś robotę - machinalnie po niego sięgam "tylko zajrzeć". A potem już leci niczym domino: tu zajrzę, tam kliknę, tu mnie link przyciągnie, tu zdjęcie koleżanki. Tu mnie aż podniesie, by zareagować, coś odpisać, tam sama pochwalę się jakimś zdjęciem. Jako blogowiczka - gaduła mam zawsze coś do powiedzenia, skomentowania, niepomna faktu, że mało kogo to obchodzi, a wręcz może przysporzyć mi czyjejś niechęci. Ot, przyzwyczajenie.
"Fejs" mi się przydaje, to dzięki niemu poznałam Pati Garg, kilku miłych znajomych, mam zapewniony kontakt z osobami, które są daleko, a na których mi zależy. Jest jednak druga strona medalu - łatwość utraty samokontroli. Pilnuję się od pewnego czasu, by mniej się udzielać, nie dawać się prowokować, jednak na tym moim długim domowym urlopie znowu się zapomniałam. Przez kilka ostatnich dni pisałam o tym, co mnie zafrapowało, opublikowałam kilka memów, które mnie rozbawiły, przeglądałam przypadkowe artykuły - i po jaką cholerę?!
Odezwała się D. pod moimi postami, a z D., jak wiadomo, mam problem. Musiałam się mocno gryźć w język, by nie skomentować uszczypliwie niektórych truizmów. By nie obnażać publicznie niechęci, która mnie ostatnio ogarnęła w stosunku do tej osoby. Musiałam perswadować sobie, że nie warto zbyt poważnie traktować wymiany zdań w mediach społecznościowych.
Żal mi rezygnować z korzyści, jakie daje facebookowa przestrzeń, ale muszę swoją aktywność mocno zweryfikować. Tak dalej być nie może.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz