wtorek, 15 października 2024

O jesieni i jej wyzwaniach

Czy mam dzisiaj coś do powiedzenia?
Niewiele, Bogiem a prawdą.

Druga połowa października to jedna z niewielu pór roku, których nie darzę sympatią. Nadchodzą długie wieczory, przeważa pochmurna pogoda, ludzie pochowali się w domach, a ci z którymi regulatnie się spotuykałam, jakoś przestali mnie pociągać albo są za daleko, żeby ot tak, wdepnąć do nich z wieczora. Na siłę nowych nie szukam, wierzę, że prędzej czy później życie podsunie okazję, którą ochoczo wykorzystam, bo natura podobno próżni nie znosi.

A po co mi R. - pijak, po co mi D, skoro mnie nudzi i drażni, po co mi Asia, moądra skądinąd dziewczyna, z którą też jakoś dużo rozbieżności? Chcę kogoś, z kim bardzo "kliknie" mi duhcowo. Ze wspomnianą Asią nawet sporo klika, ale nie tyle, ile bym chciała. Mam wrażenie, że zdystansowała się do mnie po wspólnej wycieczce z D. we wrześniu. Właśnie wtedy wylazły ze mnie tłumione emocje, nie tylko zresztą odnośnie D. Gorąco wtedy było, złościło mnie, że nie daje rady w pełni uczestniczyć w rozmowach, w restauracjach drażniła mnie muzyka, utrudniająca słuchanie koleżanek. To wszystko dało niezbyt chlubny dla mnie efekt.

Muszę się przemóc, spotkać z Aśką (jasne, że zmieniłam imię) i otwarcie z nią o tym porozmawiać. Na D.  już nie mam ochoty.

A tymczasem odwieczne jesienne wyzwanie: zrobić coś, by było milej w naszym domowym gniazdku. Ruszam zaraz do Biedronki po makaron na szybki obiiad, a na kolację ugotuję sobie i synowi potężny gar budyniu.

I koniecznie jakaś "konkretna", przykuwająca uwagę książka, bo ta, którą czytam obecnie, jest dosyć interesująca, ale trochę się do jej lektury trzeba mobilizować. Chcę czegoś, co "samo" się czyta.

4 komentarze:

  1. Mnie nawet jesienne szarugi nie przeszkadzają, więc nic mądrego na przeczekanie jesieni nie mam. 🙂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja na brak słońca zawsze byłam wrażliwa, choć oczywiście nie zawsze tak samo. Nieraz żartuję, że jestem na baterie słoneczne. Muszę świadomie szukać sposobów na te gorsze momenty.

      Usuń
  2. Miałam w życiu i to od dziecięcia sporo chorób, niedomagań, dysfunkcji, a przede wszystkim bólu. Z tego wszystkiego szczęście mierzę tak: nic nie boli? Super- jest bardzo dobrze! Każda pora roku wtedy najpiękniejsza, może za wyjątkiem letniego żaru ;) Podrowinki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś już lepiej sobie z tym radzę, ale odkąd pamiętam, mam zmienne nastroje. Dzień w dobrym humorze to już radość sama w sobie. Potrafię wpaść w euforię tylko dlatego, że nie mam doła, nie czuję zmęczenia i nic mi nie dolega.
      Jak dziś :) Udało mi się wspaniale wyspać i obudzić do pracy "uczciwie" wypoczętą, co nie zawsze jest łatwe, nawet gdy się człowiek wcześnie położy spać.

      Usuń