Zaziębiłam się lekko. Na szczęście lekko i zwalczam wroga w zarodku.
Przedwczoraj siostra wyciągnęła mnie do lasu na grzyby. Grzybiarz ze mnie marny, kiepsko je widzę, ale pasjami uwielbiam przebywać w lesie i nigdy nie odmawiam okazji. Rezultat polowania: dwa dorodne prawdziwki i jeden krzepki zajączek w koszyku siostry. Ponieważ siostra grzyby lubi tyko zbierać, a gotować i jeść już niekoniecznie - zdobycz dostała się autorce niniejszych słów :) Jajeczniczka z grzybkami na śniadanie nazajutrz smakowała wybornie!
Nie jestem tego pewna, może jednak staję się już kobietą w "pewnym wieku", gdyż od czasu do czasu ni z tego, ni z owego robi mi się gorąco. Tak też było w lesie, rozpięłam więc kurtkę, a potem dopadł mnie wieczorny chłód.
Wczoraj "poprawiłam" w Mieście Wojewódzkim, bo ubrałam się za lekko, jakoś żadne grubsze okrycie nie pasowało do stroju, w którym bardzo chciałam "wystąpić".
No i dziś w gardle drapie.
Postanowiłam zatem pozostać w domu, wygrzać się solidnie i wypić morze herbaty z imbirem. Imbir podobno ma działanie zbliżone do czosnku, a więc jest naturalnym antybiotykiem, do tego ma właściwości rozgrzewające.
Znowu ciut się rozmemłałam, ale furrrda! Na urlopie wszak jestem!
Plany tutystyczno - towarzyskie na nadchodzący weekend odwołane.
Bardzo Dobry Kolega zachował się nieco dziwnie. Nie od razu, ale zdradził się, że nie był przygotowany ma mój przyjazd obecnie, myślał raczej o wiośnie, bo podobno to bardziej dogodna pora na zwiedzanie jego cudownych lesistych okolic. Trochę mi dziwnie, trochę niesmacznie, ale szanuję to i nie zamierzam się napraszać.
My, dziewczyny (te starsze również) lubimy sobie wyobrażać więcej, niż mówią fakty, odniosłam jednak wrażenie, że są między nami jakieś niewypowiedziane nastroje, emocje, napięcia, gdy byłam u niego dwa lata temu. Przez jakiś czas Kolega bardzo się angażował w messengerowe rozmowy, potem zrobiło się spokojniej, ale kontakt trwa do dziś. Myśłałam, że ucieszy go moja wizyta, a tu...
Nie zwykłam pchać się tam, gdzie mnie nie proszą, zwłaszcza jeśli chodzi o to całe damsko-męskie zamieszanie. Nie jestem zdobywczynią, bardziej mnie to poniża niż mi imponuje, choć wcale nie twierdzę, że kobieta ma wyłącznie czekać i przejawy inicjatywy nie są mi zupełnie obce. Ale chcę czuć, że jestem mile widziana.
No i cały lęk o ujawnienie "strasznej prawdy" o zębach okazuje się niepotrzebny.
A z zębami sprawę dopięłam wreszcie na ostatni guzik. Przesympatyczny (serio) pan protetyk dokonał ostatnich poprawek i jest mi teraz tak wygodnie, jak tylko da się wygodnie funkcjonować z protezą. Wyglądam nareszcie jak człowiek!!! Śmiałam się cały czas do siebie idąc ulicą wśród słońca i złotych liści. Całą gębą!
Przy okazji tej eskapady spotkałam się z H., świetną kobietą poznaną dwa lata temu w iwonickim sanatorium. Wspaniała osoba, emerytowana dyrektorka jednej z okolicznych zawodowych szkól, kobieta o szerokich horyzontach i dużej kulturze, mądry i życzliwy człowiek. Wiele się od niej uczę i co nieco zawdzięczam. Podziwiam jej aktywność pomimo wieku (już dobrze po siedemdziesiątce) i nie najlepszego zdrowia.
Swoją drogą zastanowiłam się trochę nad poszerzeniem sobie horyzontów. H. interesuje się żywo polityką, wydarzeniami na świecie, podczas gdy ja mocno w ostatnich latach "odjechałam" w swój wewnętrzny i duchowy świat i całkowicie zignorowałam to, co się dzieje wokoło. Powodem jest, między innymi, chęć ochronienia siebie przed bombardującymi zewsząd okropnościami, jednak jakieś ogólne pojęcie przydałoby się choćby po to, by być partnerem w rozmowach z H., czy zaprotestować przeciwko bijącym w oczy idiotyzmom głoszonym przez niektórych "znawców". Choć polityki nie lubię, stronię od niej, czasem głupio mi nie wiedzieć podstawowych rzeczy.
A mój osobisty potomek - maturzysta angażuje "starą matkę" do wspólnego rozwiązywania zadań matematycznych. Więc i matematycznie mam sposobność się podreperować - ja, "rachmistrz wszechczasów"!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz